niedziela, 3 maja 2015

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY: RÓŻ

Sześć razy cofałem się, by zobaczyć ten obraz. Stałem przed nim, ale nie mogłem dojrzeć co w nim jest takiego fascynującego, co każe mi patrzeć? Wewnętrzny głos nie pyta, on rozkazuje bym się zachwycał. Udaję, że próbuję się temu nie poddać. Myślę, że chcę się wyrwać, ale nie mogę stracić tego stanu błogości. 
Proszę spakować na wynos.

***
- Co tu się dzieje?- zdziwiłem się widząc obcą dziewczynę w mojej kuchni.
- Chciałam zrobić śniadanie, ale twoja lodówka jest pusta- tłumaczyła się.
- Tak jak ty- pomyślałem- to lepiej zjedz u siebie- rzuciłem w jej stronę zamykając się w łazience.

Zdrada objawia się na różnych płaszczyznach, pod różnymi kątami, jej współrzędne pokrywają się raniąc niektóre osoby. Próbujemy zalać ją betonem czy posadzić na niej drzewo. Niestety beton pęka, a drzewo usycha nie dając żadnego owocu. Zdradę można uzdrowić jedynie wybaczeniem pomieszanym z miłością, jednak i wtedy może nie dać to zdrowych jabłek. 
Smacznego!

- Co ty tu jeszcze robisz?- dziewczyna na jedna noc, przedłuża się jeszcze na poranek.
Nie dziękuję.
- Pomyślałam, że skoro nie masz nic do jedzenia to wyskoczymy razem na śniadanie- zalotnie podeszła do mnie całując lekko w usta.
- Nie jestem głodny- zachęcającym gestem wskazałem jej drogę do wyjścia.
- Jeszcze będziesz tego żałował- cmoknęła w usta zatrzaskując za sobą drzwi.

*Oczami Katie*
Huk zamykanych drzwi rozbudził mnie, zobaczyłam stojącą nade mną pannę w wyjątkowo krótkiej spódniczce, a może to był pasek?
- Co ty tutaj robisz?- odezwała się do mnie dziewczyna.
- Co TY tutaj robisz?- oburzyłam się jej wyniosłym tonem.
- Ja przynajmniej nie śpię na tarasie tylko w łóżku- parsknęła śmiechem opierając się rękami o stolik, dotykając koperty.
- Kim jesteś?- zmrużyłam oczy.
- Oh, gdzie moje maniery- podała mi rękę wypluwając zużytą gumę na trawnik- Eve, dekoratorka męskich sypialni, miło mi- ironicznie się ukłoniła.

*Oczami Rossa*
Usłyszałem damski głos dochodzący z zewnątrz - Co z tą laską jest nie tak?- zastanawiałem się- długo tu jeszcze będziesz?- zdenerwowany otworzyłem szeroko drzwi.
Zobaczyłem Katie wstającą z fotela.
- Już sobie idę- oburzyła się, unosząc ręce.
- To nie było do ciebie- próbowałem się tłumaczyć, ale szatynka tylko machnęła ręką obracając się plecami.
- W ogóle to co robiłaś?- rzuciłem oskarżycielsko.
- To jest chyba nieważne, biorąc pod uwagę, że ty bawiłeś się świetnie- obróciła się lekko w moją stronę.
- Co chcesz żeby, ci powiedział? To nie tak jak myślisz? Tak przeleciałem tę pannę, pewnie zapytasz dlaczego? Bo mogę! Wystawiłaś mnie! Gdzie ty w ogóle byłaś? 
- Nie zapytam, ale dziękuję za wyczerpującą odpowiedź- stałem tam jeszcze chwilę patrząc jak Katie odchodzi.

Chciałem, żeby zapytała, chciałem się tłumaczyć, potrzebowałem tego.
Oczyszczenie. 
Jakie to samolubne i egocentryczne, znowu tylko ja.
Patrząc na jej twarz wiedziałem, że zrobiłem coś złego, tylko bardziej zastanawia mnie to, czy źle się czuje przez to, że możliwie wyrządziłem krzywdę jej, czy sobie przez wyrzuty sumienia, które mną targają.
Jakie to samolubne i egocentryczne, znowu tylko ja.

Dla uspokojenia zacząłem rozpakowywać prezenty od fanów i czytać ich listy. To była część mojej pracy, za którą przepadałem, tysiące słów łechtających moje ego, wznoszących mnie ponad stan normalnych przechodniów. W samym środku siebie wiedziałem, że się mylą, ale im dalej dna tym bardziej chciałem w to wierzyć, wierzyłem im- za to mnie kochali. Zawsze mówiłem, że to oni jedzą mi z ręki, karmie ich czym ja chcę, daje im takie porcję jakie ja chcę.
Myliłem się.

Wychodząc z domu zauważyłem dwie części cytrynowej koperty połączone ze sobą, leżały na stoliku- pewnie Katie je znalazła, wścibska baba- pomyślałem. Schowałem je szybkim ruchem do kieszeni ciemnych jeansów. Z koperty wyleciała karta pamięci. Wróciłem się do domu, łapiąc za laptopa, otworzyłem jej zawartość.
Nie wiedziałem na kogo jestem bardziej zły na siebie czy na Bruce'a. Miałem ochotę roztrzaskać nasze głowy o siebie. Nie zastanawiając się długo wybiegłem z domu, wiedziałem, gdzie muszę teraz być.
Jednak nie wiedziałem.

***
- Gdzie jest ten skurwysyn?- wbiegłem przez drzwi chwytając barmana za koszule.
- Ochrona!- czułem jak rzucają mnie na ziemię, próbując się szarpać tylko pogorszyłem sytuację.
- Postawcie go chłopcy- usłyszałem znajomy głos.
W tym momencie ogarnął mnie strach "porwać się z motyką na słońce" to idealne określenie tej sytuacji. Brak planu to był mój najgorszy plan.

- Możecie wracać do pracy- pogonił ręką ochroniarzy.
Znalazłem się w niedużym pomieszczeniu, przypominającym schowek na miotły. To jego gabinet- jak zwykł o nim mawiać. Naprzeciw wejścia stało obdarte biurko.
- Czego chcesz?- zapytał spokojnym głosem nalewając tanią whisky do brudnej szklanki.

Stałem na drodze oświetlonej tylko z jednej strony, po drugiej deszcz zaczynał padać coraz mocniej z każdym kolejnym słowem obelgi, z każdym kolejnym uderzeniem jakie Bruce celował w Katie. Ja byłem w świetle, ja byłem światłem, ona je widziała i przyszła do niego, ale ono zgasło. Niczego nie widziałem oślepiłem sam siebie. Sam zjadłem blask nic jej nie zostawiając.
Spróbuję znów je zapalić.

- Gdzie ona jest?- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Kto? Ta smarkula?- zaśmiał się pod nosem- Myślałem, że z tobą, ale najwidoczniej się pomyliłem, wścibska gówniara, jedyne co jej dobrze wychodziło to rozkładanie nóg, chociaż nie, to ja musiałem jej je rozkładać- zaśmiał się głośniej kończąc cwaniackim uśmieszkiem.
Rzuciłem się na Bruce'a, nie myśląc zbytnio w co się pakuję. Szklanka z alkoholem rozbiła się obok naszych stóp. W średnio oświetlonym gabinecie byliśmy tylko we dwoje, obijając sobie mordy jak szczeniaki na podwórku. To nie tu powinienem być.

***
Chodziłem ulicami LA mając nadzieje, że gdzieś ją spotkam.
Bałem się, nie tyle o nią co o to co jej powiem. Adrenalina wciąż płynęła w moich żyłach, nie czułem bólu, moja zakrwawiona twarz nie dziwiła nikogo z przechodniów, wydaje mi się, że większość nawet tego nie zauważyła. Może to ja nie widziałem nikogo. Świat zmywał się z każdą kolejną godziną poszukiwań. Dałem jej uciec, miałem biec w jej stronę.

***
- Dlaczego?- zrezygnowany wracałem do domu gdy przed drzwiami stała Katie.- Dlaczego?- zapytała ponownie tylko głośniej.
- Dlaczego co?- teraz zauważyłem jej posiniaczony policzek, wydawała się bez życia.
Cisza przed burzą
- Dlaczego tak łatwo uwierzyłeś, że cię zostawię, obiecałam ci pomóc.- czułem jej bezradność.
- Bo jestem nikim, Katie. Jestem nikim- patrzyłem jej w oczy.
- Co ci się stało- zapytała pokazując na moją twarz.
- Widziałem filmik, który zostawiłaś- chciałem zrobić krok w jej stronę, ale coś mnie blokowało.
- Nic ci nie zostawiałam, jaki filmik?- zmarszczyła brwi.
- Ten na który, Bruce cie pobił- nie wiedzieć czemu podniosłem głos.
- Byleś u niego? On cie zabije Ross- ostatnie zdanie wykrzyczała mi w twarz.
- Jednak się martwisz o mnie- lekko się uśmiechnąłem.
- Nic z tego nie będzie- te słowa zatrzymały moją wyobraźnię, która powędrowała już całkiem daleko
- Z czego?- udawałem, że nie rozumiem, chciałem słyszeć jej głos, uspokajał mnie i pobudzał jednocześnie.
- Z nas Ross, to wszystko jest popaprane, my tacy jesteśmy- powiedziała mijając mnie.

Myślenie to nasz wróg, analizowanie to przekleństwo

- Wiem czego chcę- chwyciłem ją za rękę obracając twarzą do mojej. Położyłem swoje ręce na jej policzkach, pocałowałem ją tak jakbym czekał na to od lat, chwyciłem ją za biodra przyciągając ją do siebie, ona oddając pocałunki rozpalała mnie z każdą sekundą coraz bardziej. Wiedziałem czego pragnę. 

Czułem jak moje serce się gotuje, minutnik wydawał dźwięk, zaznaczając gotowość do spożycia. Właśnie jej je oddaje, uprzednio dekorując talerz tak by chętnie je przyjęła.
Jakie to niesamolubne i Katiecentryczne, teraz tylko ona.

***
- Co tu tak śmierdzi? -rozglądałem się po mieszkaniu w poszukiwaniu źródła zapachu
- Rooos!! Chodź tu!- Katie wskazywała palcem martwego ptaka trzymającego w dziobie różową kopertę.
- Co to za psychol- dziewczyna wzdrygnęła gdy wyciągałem kopertę.

Różowy to kolor namiętności
Lecz jak szybki koniec będzie tej miłości?

Kukułka.




5 komentarzy:

  1. Rozdział jak każdy - super! :)
    co z konkursem na "zwiastun bloga"?
    Miło, że powróciłaś do pisania. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Przeczytałam już prawie godzinę temu, ale nie wiedziałam co napisać (i nadal nie wiem) ;)
    Cieszę się, że wróciłaś.
    Czekam na next i zapraszam do mnie (http://youlovewhoyoulove.blogspot.com) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witamy ponownie!
    Myślałam, że już nie doczekam się zakończenia tej historii, a tu taka niespodzianka.
    Mam nadzieję, że teraz rozdziały będą pojawiać się częściej.
    Pozdrawiam i do napisania!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział.
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś. ;D
    Czekam na kolejny. ;)
    B.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej rozdział jest super! Taki tajemniczy jest ten blog, że aż chce się go czyatać! Czekam na next!!! ;D

    OdpowiedzUsuń

.