- Gdzie znowu
wyjeżdżasz?- spytałem wprost mojego starszego brata.
- Mam sprawy do
załatwienia- zbył mnie.
- Jak zwykle-
odburknąłem odchodząc.
- Ross..-
minęła mnie Katie, próbując nawiązać rozmowę.
- Nie teraz-
ruszyłem w swoim kierunku.
Zatrzymałem
się na chwilę, obserwując przez ramię rozmowę tych dwojga. Żwawo
dyskutowali na jakiś temat, zmrużyłem oczy starając się
wyostrzyć słuch, niestety nic konkretnego nie udało mi się
podsłuchać.
Czułem, że w
tym całym rodzinnym bajzlu zgubiłem swoją osobowość, szybkość
podejmowania decyzji. Moja wybuchowość została oblana ciepłym
moczem rodzinnego konwenansu.
Idę się
wysuszyć.
Schnę.
- Ross dlaczego
taki jesteś dla Katie?- Rydel jak zwykle próbowała naprawiać
sytuację.
- Czyli jaki?-
udawałem, że nie wiem o czym ona mówi.
- Unikasz jej,
budujesz mur- jakże wnikliwie zauważyła moja siostra.
Budowałem mur,
nie było to trudne, miałem materiału pod dostatkiem, przecież nie
tak dawno, zburzyłem jeden, całując ją wtedy pod klubem.
- Po prostu nie
mam z nią już nic wspólnego, ok?- ton mojego głosu stawał się
coraz ostrzejszy.
- Ok, ja
chciałam tylko..- próbowała się tłumaczyć.
- Przestań
mnie wreszcie niańczyć, nie jesteś moją matką!- wykrzyczałem w
twarz mojej jedynej znanej mi siostry.
- Ale ja jestem
i zabraniam ci się tak odzywać do rodzeństwa- Stormie stanęła w
drzwiach salonu, w którym siedzieliśmy z Rydel.
- Nie jesteś!-
zmierzyłem ją wzrokiem i skierowałem się do wyjścia na podwórko.
Słabo
odgrywała swoją rolę, byłem gotowy napisać list do reżyseria, o
zmianę dla tej kobiety, była zupełnie nieprzekonywująca. Widz
może czuć się oszukany, ja na pewno tak.
- Spokojnie
mamo, on wydorośleje- słyszałem jak Rydel pociesza kobietę, która
mnie urodziła.
Byłem wściekły
na siebie. Frustracja wypełniała mnie po brzegi, a kieliszek uczuć
wylewał już lekko plamiąc dywan mojego życia. Nie miałem zamiaru
tego sprzątać, nie biorę jeńców, zabijam na miejscu.
Wypijając
kolejną szklankę whisky postanowiłem wejść do pokoju Rikera,
dowiedzieć się gdzie wyjechał.
Otworzyłem
drzwi, wszystko stało tak jak kilka dni temu, gdy czytałem tu
książkę. Po prawej stronie równolegle do mnie stało dwuosobowe
łóżko, starannie zaścielone. Narzuta w kolorze granatowym
podkreślała surowy charakter pokoju, naprzeciw mnie na ścianie
wisiał duży drewniany regał, na którym Riker trzymał książki.
Zwykł czytać wszystko co wpadnie mu w rękę, ale głównym
ulubionym gatunkiem były książki psychologiczne, samorozwojowe.
Moją uwagę zwróciła pusta dziura po czerwonej książce "Ronnie".
Czyli braciszek wiedział, że go szpiegowałem, może o tym
rozmawiał z Katie? Pod regałem stało drewniane biurko, na nim nic
nie było, w pierwszej szufladzie również było dość pusto,
żadnych papierów, długopisów, prezerwatyw. Nic. Otwierając drugą
odetchnąłem głęboko wiedząc już co w niej się znajduje.
Wyciągając
list z koperty na podłogę wysypał się piasek.
Jasna zieleń
to kolor przygody,
Skończmy
wreszcie te marne podchody.
-Dobry pomysł-
powiedziałem głośno zatrzaskując drzwi do pokoju brata.
Zszedłem po
schodach zastając matkę z Rydel w salonie, dokładnie w tym samym
miejscu, w którym je zostawiłem.
- Rocky,
Ryland- chodźcie szybko do salonu- wołałem na cały głos.
- Co ty
wyprawiasz?- Stormie zmiażdżyła mnie wzrokiem.
- Zagramy w
grę- uśmiechnąłem się radośnie.
- Chłopaki-
wołałem głośniej obracając się wokół osi.
- Co się tak
drzesz?- Ryland zbiegł po schodach.
- Chodź,
usiądź na kanapie- wskazałem ręką miejsce obok Rydel.
- Gdzie ten
Rocky- wyciągnąłem telefon z kieszeni dzwoniąc do brata.
Rocky przyszedł
z Katie z ogrodu.
- Ciebie nie
zapraszałem- wskazałem palcem na szatynkę.
- Ross
przestań, Katie jest członkiem rodziny- Rydel wstała wyraźnie
broniąc dziewczyny.
- Niech wam
będzie- wyrzuciłem ręce w górę na znak kapitulacji.
Moja rodzina
produkowała więcej zapachu niepewności niż byłem w stanie
wchłonąć, karmiąc się zdziwieniem stąpałem z nogi na nogę
popijając złoty trunek. Zrobiło się zbyt duszno, więc
postanowiłem zacząć przedstawienie.
- Pewnie
zastanawiacie się po co was tu zebrałem, droga rodzinko.- nie
czekając na odpowiedź, ciągnąłem dalej- Otóż chciałem zagrać
z wami w grę.- moja rodzina patrzyła na mnie jak na wariata.
- Co ty
odwalasz stary?- Rocky znudzony wstał, by powrócić do swoich
obowiązków.
-
Siadaj!-krzyknąłem.
- Dobra,
wyluzuj- opadł z powrotem na miejsce.
Na jednej
kanapie siedziała Stormie z Rydel i Rylandem, na drugiej kanapie
naprzeciwko Rocky z Katie. Wszyscy wpatrywali się we mnie uważnie.
Katie była zaniepokojona, czuła co się zaraz szykuje, ale czy aby
na pewno?
- Gra będzie
się nazywać "Ile wiesz o naszym tacie", opcjonalnie "Ile
wiesz o swoim mężu" to dla ciebie mamo, chociaż, wiesz
całkiem sporo, prawda?- zwróciłem się w jej kierunku przykucając
przy niej.- Może chciałabyś zacząć?- dotknąłem z czułością
jej ramienia, znieruchomiała.
- Ross opanuj
się, mów o co chodzi- Rydel przerwała niezręczną ciszę.
- Dobrze, skoro
ona nie chcę, to ja zacznę grę- zupełnie ją zignorowałem.-
Zasady są takie, że mówimy coś o naszym tacie o czym wydaje nam
się, że inni nie wiedzą- Uśmiechnąłem się szeroko.
- Nie mam czasu
na takie pierdoły- Ryland machnął ręką, wyciągając telefon z
kieszeni.
- A więc Panie
i Panowie, nasz tata Mark, ma jeszcze jedną córkę, oprócz naszej
kochanej Rydel, przykro mi kochanie- ostatnie słowa wypowiedziałem
w jej kierunku, obserwując jak jej mina przybiera kwaśny grymas.
- O czym ty
mówisz? Mamo?- blondynka odwróciła się, spoglądając pytająco.
- Tak to
prawda- wyszeptała Stormie
- Coo?- Rocky
walnął pięścią w stół.
- Hej, hej,
hej! Spokojnie, przecież mama ukrywała to tylko przez kilkanaście
lat- roześmiałem się plując trunkiem przed siebie.
- Jak mogłaś
to przed nami ukrywać?- Ryland zaciekawił się zabawą.
- To nie ma
znaczenia, jesteśmy rodziną, to się liczy- Stormie ze skruszoną
miną próbowała wzbudzić litość.
- Halo?! Fajna
gra, prawda? A tak nie chcieliście zagrać- zrobiłem smutną minę
obracając szklankę w dłoni.
- Ross jesteś
pijany, przesadzasz!- Katie w końcu odezwała się starając się
wbić w rozmowę.
- O własnie,
zapomniałbym o najważniejszym, podejdź tu Katie- dziewczyna
znieruchomiała- No dalej, nie wstydź się- wyciągnąłem do niej
rękę.
- Ross, nie rób
czegoś, czego będziesz żałować- szatynka wyszeptała mi do ucha.
Strach przepływał przez nią, każda komórka jej ciała drżała,
myślała, że właśnie zyska rodzinę. Błąd.
- Byłbym
zapomniał najlepszego! Wiecie czemu Katie tyle przebywa u nas w
domu? Kto zgadnie?- każdy siedział unieruchomiony.- No, zawodzicie
mnie, prosta zagadka.- pokręciłem głową.
- Bo jest moja
przyjaciółką?- Rydel powiedziała nieśmiało- czyżby moja
ukochana siostra zaczęła się mnie bać?
- Błąd- ktoś
ma inny pomysł?- rzuciłem .
- Bo myśli, że
jest waszą siostrą- Stormie spojrzała z wyższością, myśląc,
że wygra.
- BING BING
Prawidłowa odpowiedź!- Brawo matko, nie zawiodłaś mnie!-
uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Katie spojrzała na mnie z
pogardą.
- Ale
poczekajcie, bo ona MYŚLI, że jest naszą siostrą- pokazałem
palcem na Katie- A tak naprawdę nią nie jest! Dobre co?- objąłem
ją ramieniem.
- Czekaj, co?-
Katie spojrzała na mnie pytająco.
- Wytłumacz
matko- wzrok wszystkich padł na Stormie.
- To prawda,
wasz ojciec ma inną córkę, ale nie jest nią Katie, poznałabym
ją, widziałam ją jak była małą dziewczynką i nawet wiek się
nie zgadza. Przykro mi, ale nie jesteś córką Marka- ostatnie
zdanie skierowała bezpośrednio do Katie.
Moje dumne
ciało odbywało własnie stosunek przerywany z jej piorunującym
wzrokiem. Chwila przyjemności, reszta bólu, rozczarowania.
Widziałem jak odchodzi, każdy jej krok to było moje zwycięstwo.
Gorszej strony
nad mityczną dobrą.
- Ross, jesteś
mistrzem taktu- Rydel popchała mnie do tyłu, biorąc szatynkę pod
ramie i wychodząc z salonu.- Przydadzą ci się wakacje, nie pokazuj
się tu- moja siostra krzyknęła do mnie przez ramię.
- Wakacje-
pomyślałem- No właśnie, wiem już gdzie jest Riker- powiedziałem
pod nosem wybiegając z domu, mijając Rydel z Katie.
- Dzięki
siostra- rzuciłem otwierając samochód.
W końcu
poczułem, że coś się rusza z miejsca, wiedziałem gdzie muszę
dotrzeć, nie wiedziałem tylko co tam zastanę, jedynie mogłem się
domyślać.
Jechałem
szybko, zbyt szybko, by mogło mi to ujść płazem.
- Jest Pan
pijany i do tego przekroczona prędkość, trochę tutaj posiedzisz.-
policjant bez wzruszenia wyrecytował te słowa, jak gdyby ta sztuka
teatralna nie odgrywała się na Broadway'u, ale w piwnicy chińskiej
restauracji.
- Cóż za
szybkie przejście z Pan na ty, nie przypominam sobie, żebyśmy
razem pili- uśmiechnąłem się zadziornie.
- Szkoda, że
nie przypomniałeś sobie, że piłeś zanim wsiadłeś za kółko-
zgasił mnie.
Alkohol powili
spływał ze mnie, w kierunku studzienki ściekowej. Ból głowy
wzrastał wprost proporcjonalnie z czasem przebytym w celi i
twardością łóżka, o ile można je było tak nazwać.
- Wychodzisz-
ten sam policjant otworzył moją cele.
- Jak miło,
będę tęsknić- powiedziałem z ironią.
- A ja
nie bardzo- odburknął policjant wskazując mi drogę.
- Co ty tutaj
robisz?- zdziwiłem się widokiem szatynki śmiejącej się i
flirtującej z innym policjantem.
- Ta Panna
poręczyła za ciebie, trochę grzeczniej- skarcił mnie.
- Dziękuję
Panom, Do widzenia- wylała na nich tyle wdzięku, że mógłbym w
nim popływać.
- Nie musiałaś
tego robić- przewróciłem oczami
- Po pierwsze
sam byś sobie nie poradził, a po drugie teraz jesteś mi coś
winien.- powiedziała stanowczo.
- Czego
chcesz?- poddałem się.
- Zabierz mnie
do Rikera.
- Co? A skąd
mam wiedzieć gdzie jest?- kłamałem
- Ross, błagam
cię.- popatrzyła na mnie jak na idiotę- Obserwuję cie od jakiegoś
czasu, odsunąłeś mnie od sprawy, ale ja obiecałam, że ci pomogę,
poza tym chcę poznać prawdę.- kontynuowała
- Dlatego
jechałaś za mną?- zapytałem.
- Pożyczyłam
wóz od Rydel, widziała jaka byłam załamana, nie mogła odmówić-
uśmiechnęła się.
- Szybko ci
przeszło- patrzyłem podejrzliwie
- Podsłuchałam
twoją rozmowę z mamą, wiedziałam, że Mark nie jest moim ojcem-
wytłumaczyła.
- Czyli
przychodziłaś szpiegować pod pretekstem opieki nad swoim tatą?-
zdziwiłem się jej przebiegłością.
- A ty mnie
olewałeś, co bardzo ułatwiło mi zadanie- ruszyła z piskiem
opon.- Mów gdzie pojechał Riker- jej ton był oficjalny, chłodny.
- Nasz rodzinny
domek na plaży- powiedziałem- tędy- wskazałem palcem.
- Dobry
chłopiec- Katie uśmiechnęła się do mnie.
Jechaliśmy w
ciszy, dziewczyna była skupiona na drodze lub na czymś innym,
ciężko było mi wyczuć co pożerało jej myśli.
Czułem się
nieswojo. Droga odbijała się od kół samochodu Rydel, Krajobraz
nieznacznie zmieniał się wzdłuż przebytych kilometrów.
Jasnozielona koperta spoczywała w kieszeni mojej skórzanej kurtki,
którą wybrałem na zakupach z siostrą, tej samej, w której
dowiedziałem się przez co przeszła Katie narażając się dla
mnie. Poczucie winy rosło wraz z temperaturą mojego ciała.
Pozwoliłem sobie spojrzeć na nią jeszcze raz, ona niewzruszona
patrzyła sie na drogę.
-Zaparkuj
tutaj, resztę przejdziemy na nogach, nie chcę, żeby zobaczył
auto- Odezwałem się w końcu.
Bez słowa
zatrzymała się.
Nasz dom na
plaży był oddalony o 60 mil od naszego rodzinnego domu.
- Miałem
nadzieje, że cię tu spotkam- powiedziałem do Rikera wchodząc do
domku.
- Co ty tutaj
robisz?- wyraźnie się zdziwił.
- Jestem na
wakacjach, a ty?
- Mam w mieście
kilka spraw do załatwienia i postanowiłem się tu zatrzymać-
próbował zachowywać się naturalnie.
Zacząłem
krążyć wokół niego otwierając szafy, wchodząc do każdego
pomieszczenia.
- Szukasz
czegoś?- Riker zdziwił się moim zachowaniem.
- Nie udawaj-
patrze na niego ostrzegająco.- Gdzie ona jest?
- Kto?- brnie w
to dalej.
- O witam-
powiedziałem otwierając łazienkę.-Katie możesz wejść- wołam
ją.
Katie podchodzi
do mnie, mija zmieszanego Rikera.
- Katie, poznaj
moją siostrę Ronnie.